Elektryki w Rumuni
W zeszłym tygodniu byłem w Rumunii. Niby co może mieć wspólnego Rumunia z tematyką tego bloga? Otóż nie wiele to prawda, ale jeden aspekt chciałbym tu poruszyć. Otóż zaskakująco dużo w Rumunii, konkretniej w Bukareszcie, widziałem hulajnóg elektrycznych. Rowerów brak, ale hulajnogi praktycznie na każdym skrzyżowaniu. I nie wie co stanowi o tym. Nie przychodzi mi na myśl nic innego, jak dobry marketing lokalnych dystrybutorów tego sprzętu.
Po czym.... wspomogłem się hulajnogą konwencjonalną w dojeździe do pracy. Służyła mi do przemieszczania się między przystankami. Poza tym, że przyglebiłem w kałuży to było naprawdę spoko. Hulajnoga jest o tyle lepsza od roweru, że wchodząc z nią do autobusu nie wzbudza się wielkiego niezadowolenia wśród pozostałych pasażerów. Ba, trzeba zacząć od tego, ze wejście z rowerem do autobusu jest często niemożliwe.
Myślę, że to kwestia komunikacji publicznej w danej lokalizacji. Hulajnoga może wyśmienicie uzupełniać drogę do pracy między przystankami. Elektryczna tym bardziej. Dystans 1 - 2 km na takim wynalazku na luzie można przejechać. Jeżeli mieszkasz kawałek od przystanku, lub między jednym autobusem a drugim masz kilkaset metrów do przejścia, bądź też musisz podjechać 2 przystanki, to jest moim zdaniem doskonały produkt. Niestety jest drogi... bo nie mówię o wielkich kolubrynach na akumulatorach żelowych... te nie są na tyle kompaktowe, żeby się z nimi ładować do autobusu czy metra.
Chyba, że by sobie zbudować samemu.... nie chcę mówić że projekt jest w drodze, ale coś w głowie zakiełkowało...
Trochę zamuliłem ale, mam nadzieje nadrobić wkrótce zaległości... jest o czym pisać
Po czym.... wspomogłem się hulajnogą konwencjonalną w dojeździe do pracy. Służyła mi do przemieszczania się między przystankami. Poza tym, że przyglebiłem w kałuży to było naprawdę spoko. Hulajnoga jest o tyle lepsza od roweru, że wchodząc z nią do autobusu nie wzbudza się wielkiego niezadowolenia wśród pozostałych pasażerów. Ba, trzeba zacząć od tego, ze wejście z rowerem do autobusu jest często niemożliwe.
Myślę, że to kwestia komunikacji publicznej w danej lokalizacji. Hulajnoga może wyśmienicie uzupełniać drogę do pracy między przystankami. Elektryczna tym bardziej. Dystans 1 - 2 km na takim wynalazku na luzie można przejechać. Jeżeli mieszkasz kawałek od przystanku, lub między jednym autobusem a drugim masz kilkaset metrów do przejścia, bądź też musisz podjechać 2 przystanki, to jest moim zdaniem doskonały produkt. Niestety jest drogi... bo nie mówię o wielkich kolubrynach na akumulatorach żelowych... te nie są na tyle kompaktowe, żeby się z nimi ładować do autobusu czy metra.
Chyba, że by sobie zbudować samemu.... nie chcę mówić że projekt jest w drodze, ale coś w głowie zakiełkowało...
Trochę zamuliłem ale, mam nadzieje nadrobić wkrótce zaległości... jest o czym pisać
Post a Comment