Zimowy przestój
W założeniach elektryk miał mieć przewagę na standardowym rowerem w niskich temperaturach. I w rzeczywistości miał. Przy temperaturach do -5°C nie trzeba było jeździć w masce/komine/buffie. Przez to, że się człowiek tak nie męczy, nie oddycha tak głęboko jak przy wysiłku, mróz nie jest bardzo uciążliwy (jeśli mamy odpowiednią odzież).
Jednak zima ma pewien wpływ na E-rower, o którym nie pomyślałem wcześniej. Pierwszy aspekt to zmniejszona pojemność baterii w niskich temperaturach. I choć teoretycznie spadek pojemności powinien nie być znaczący przy temperaturze ok 0°C (gorsze dla baterii są jednak upały), to dało się odczuć boleśnie spadek zasięgu (i dopedałowywanie bez wspomagania). Jazda bez wspomagania, jak już wspominałem nie jest tak łatwa jak na konwencjonalnym rowerze. E-bike swoje waży i ciężko go rozsądnie rozpędzić. Może po modernizacji baterii (o której nota bene też już wspominałem) zima będzie mniejszym wyzwaniem niż teraz.
Kolejnym aspektem zimy, który okazał się kluczowy podczas podejmowania decyzji o końcu sezonu jest śnieg (i lód). W pierwsze śniegi wyruszyłem na rowerze licząc na to że pomału sobie do pracy dojadę a i tak będę szybciej niż byłbym samochodem w śnieg. Co prawda nie wiem ile bym jechał samochodem ale rowerem zajęło mi to niemalże dwie godziny !!! (Normanie około 40 minut). O ile Zima zaskakuje co roku drogowców to DDRowców chyba w ogóle nie ma (co najmniej owego dnia gdy naprószył opo raz pierwszy). Myślę, ze i tak łatwiej mi było jechać po śniegu niż rowerzystą bez wspomagania (jak już się rozpędziłem to jakoś się jechało), ale śnieg stworzył dodatkowy opór, co skutkowało że bateria rozładowała się po 1/3 drogi. Pozostałe 2/3 musiałem pokonać bez wspomagania, ciężkim jak diabli rowerem, po śniegu. Gdyby nie było śniegu na DDRach to by nie było źle, ale tego samego dnia wróciłem autobusem i rozglądając się przez szybę z przykrością stwierdziłem, ze od rana prawie nic się nie zmieniło.Co do lodu, spowodował parokrotne nieplanowane i nagłe zejście z roweru. Wniosek jest taki, że nie można się spodziewać przejezdności dróg rowerowych w razie opadu śniegu. Coś tam się jednak dzieje, ale czas reakcji odpowiednich służb pozostawia wiele do życzenia.
Dwa dni później wróciłem rowerem do domu i na tym oficjalnie zakończyłem sezon.
W naszym pięknym kraju zioma jest dość nieregularna. Czasem można powiedzieć, że wcale jej nie ma, a czasem nie kończy się długimi miesiącami. Na dobrą sprawę sytuacja śniegu może się już nie powtórzyć, ale taka nieregularność nie jest dobra dla rowerzysty. Z doświadczenia wiem, że póki jeżdżę regularnie to niskie temperatury mi nie straszne, ale jak wypadnę z trybu, to później łatwo się przeziębić. A że zdrowie ważne, nie ma co przesadzać. Czekam aż się wiosna zacznie pokazywać.
Może za parę lat dorobię się maszyny, która temu podoła, jak widać można:
Korzystając z okazji, ze jest dziś Wigilia życzę wszystkiego dobrego moim czytelnikom! Nie przejedzcie się przy świątecznych stołach bo do sezonu będzie ciężko zrzucić nadmiar kilogramów.
Jednak zima ma pewien wpływ na E-rower, o którym nie pomyślałem wcześniej. Pierwszy aspekt to zmniejszona pojemność baterii w niskich temperaturach. I choć teoretycznie spadek pojemności powinien nie być znaczący przy temperaturze ok 0°C (gorsze dla baterii są jednak upały), to dało się odczuć boleśnie spadek zasięgu (i dopedałowywanie bez wspomagania). Jazda bez wspomagania, jak już wspominałem nie jest tak łatwa jak na konwencjonalnym rowerze. E-bike swoje waży i ciężko go rozsądnie rozpędzić. Może po modernizacji baterii (o której nota bene też już wspominałem) zima będzie mniejszym wyzwaniem niż teraz.
Kolejnym aspektem zimy, który okazał się kluczowy podczas podejmowania decyzji o końcu sezonu jest śnieg (i lód). W pierwsze śniegi wyruszyłem na rowerze licząc na to że pomału sobie do pracy dojadę a i tak będę szybciej niż byłbym samochodem w śnieg. Co prawda nie wiem ile bym jechał samochodem ale rowerem zajęło mi to niemalże dwie godziny !!! (Normanie około 40 minut). O ile Zima zaskakuje co roku drogowców to DDRowców chyba w ogóle nie ma (co najmniej owego dnia gdy naprószył opo raz pierwszy). Myślę, ze i tak łatwiej mi było jechać po śniegu niż rowerzystą bez wspomagania (jak już się rozpędziłem to jakoś się jechało), ale śnieg stworzył dodatkowy opór, co skutkowało że bateria rozładowała się po 1/3 drogi. Pozostałe 2/3 musiałem pokonać bez wspomagania, ciężkim jak diabli rowerem, po śniegu. Gdyby nie było śniegu na DDRach to by nie było źle, ale tego samego dnia wróciłem autobusem i rozglądając się przez szybę z przykrością stwierdziłem, ze od rana prawie nic się nie zmieniło.Co do lodu, spowodował parokrotne nieplanowane i nagłe zejście z roweru. Wniosek jest taki, że nie można się spodziewać przejezdności dróg rowerowych w razie opadu śniegu. Coś tam się jednak dzieje, ale czas reakcji odpowiednich służb pozostawia wiele do życzenia.
Dwa dni później wróciłem rowerem do domu i na tym oficjalnie zakończyłem sezon.
W naszym pięknym kraju zioma jest dość nieregularna. Czasem można powiedzieć, że wcale jej nie ma, a czasem nie kończy się długimi miesiącami. Na dobrą sprawę sytuacja śniegu może się już nie powtórzyć, ale taka nieregularność nie jest dobra dla rowerzysty. Z doświadczenia wiem, że póki jeżdżę regularnie to niskie temperatury mi nie straszne, ale jak wypadnę z trybu, to później łatwo się przeziębić. A że zdrowie ważne, nie ma co przesadzać. Czekam aż się wiosna zacznie pokazywać.
Może za parę lat dorobię się maszyny, która temu podoła, jak widać można:
Korzystając z okazji, ze jest dziś Wigilia życzę wszystkiego dobrego moim czytelnikom! Nie przejedzcie się przy świątecznych stołach bo do sezonu będzie ciężko zrzucić nadmiar kilogramów.
Post a Comment